Kukbuk
Kukbuk

Musisz mieć ukończone 18 lat, aby korzystać z tej treści.

Czy jesteś pełnoletni?

Weekend w Wiedniu

Wiedeń od lat króluje w rankingu najlepszych „miast do życia”. Jest tradycyjny i ultranowoczesny zarazem – zarówno jeśli chodzi o architekturę i sztukę, jak i o gastronomię oraz wino.

Dziennikarka i redaktorka związana z magazynem "Ferment. Pismo o winie". Współpracuje z portalem "Słówka. Magazyn o języku", prowadzi zajęcia na warszawskim SWPS.

Tekst: Inka Wrońska

fot. Inka Wrońska, Tomasz Prange-Barczyński, mat. prasowe

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 12 minut!

Czy na Wiedeń wystarczy weekend? To zależy, co jest dla nas ważne. Bo można w dwa dni obskoczyć Hofburg, Belvedere, Albertinę i Schönbrunn plus jeszcze parę kościołów w różnych stylach, od św. Ruprechta z romańską wieżą, przez gotyckiego Szczepana, po barokowego Karola Boromeusza. Potem szybko na Wiener Schnitzla – torcik Sachera można już kupić na lotnisku – i wszystko pięknie zaliczone. Jednak do stolicy Austrii, jeśli pogoda sprzyja, warto pojechać na weekend leniwy, spacerowy, winno-kawiarniano-restauracyjny. Wiedeń zjadany po kawałeczku smakuje najlepiej.

Apartament przy Karmelitermark. (fot. graetzlhotel/Monika Nguyen)

Gdzie spać?

Podstawa to znalezienie noclegu w miarę blisko centrum. Sąsiadujące ze sobą dzielnice 1 (samo centrum, Innere Stadt) oraz otaczające ją 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 i 9 są relatywnie małe i dzielące je dystanse można z powodzeniem pokonywać piechotą. Inna sprawa, że komunikacja jest dość tania. 24-godzinny bilet na wszystkie środki transportu kosztuje tylko 8 euro (48 h – 14,10 euro; 72 h – 17,10 euro) i warto się weń zaopatrzyć.

W Wiedniu jest sporo wygodnych i stosunkowo niedrogich apartamentów, które można rezerwować przez Booking.com. Polecamy np. Home Sweet Apartments w 3. Bezirku przy Barichgasse 3. Jeśli zależy wam na czymś naprawdę wyjątkowym, polecamy:

Hotel Rathaus Wein & Design Położony dogodnie na tyłach wiedeńskiego ratusza w Josefstadt, elegancki, nowoczesny hotel, w którym każdy indywidualnie zaprojektowany pokój ma patronat jednego z kilkudziesięciu czołowych winiarzy Austrii. Na miejscu dobrze zaopatrzony wine bar.

Grätzl Apartamenty, które powstały w zniszczonych kamienicach w żydowskiej dzielnicy Wiednia; umeblowane są odnowionymi meblami z pchlich targów. Mieszka się w nich trochę jak na wystawie, bo kiedyś były tam sklepiki, z ulicy widać więc wszystko, co robisz w pokoju.

Jeden ze sklepów sieci Wein & Co. (fot. Tomasz Prange-Barczyński)

Dzień 1: wieczór przy winie 

Jeśli dopiero co przyjechaliście i zdążyliście już zostawić rzeczy w hotelu, idźcie po prostu na spacer po mieście, zakończony kieliszkiem wina w jednej z winiarni. Wszystkie muzea, galerie i inne zabytki są zamknięte, a Wiedeń nocą jest piękny. Jeśli wolicie kupić wino i wypić je w apartamencie – polecamy znakomity winiarski sklep Weinskandal (Ungargasse 28), gdzie mają chyba najlepszy w całym mieście wybór win naturalnych i biodynamicznych oraz pomarańczowych – warto zapytać o rewelacyjnego kapslowanego pét-nata Ancestrala od Clausa Preisingera. Inna opcja to kolacja w doskonale znanej winomaniakom sieci Wein & Co, która ma w Wiedniu aż osiem wine barów-restauracji z bardzo dobrym menu i długą listą win w niemal sklepowych cenach (adresy m.in. przy katedrze św. Szczepana, Schottentor i Naschmarkt).

Widok na Wiedeń z winnic na Nussbergu. (fot. ÖWM / Gerhard Elze)

Dzień 2: hipsterskie śniadanie i winnice

Dzień można zacząć od śniadania w jednym z najbardziej hipsterskich miejsc Wiednia, czyli w Joseph Brot. Smakołyki z małych austriackich gospodarstw ekologicznych, najlepszy chleb w mieście i nowofalowa kawa – Joseph to miejsce, gdzie po prostu wypada bywać, trochę jak warszawska Charlotte. Ale poważnie – śniadania mają naprawdę dobre.

Potem ruszamy do podwiedeńskich winnic. Do położonego w dzielnicy Döbling Nussdorfu jedziemy linią metra U4. Stamtąd już ruszamy na piechotę przez wzgórze Nussberg w stronę Kahlenbergu; meta może być na szczycie wzgórza, z którego król Sobieski kierował Odsieczą Wiedeńską. Cały czas idzie się wśród winnic, i choć tak naprawdę to nie jest daleko, wyprawa zajmuje najczęściej cały dzień, gdyż nie sposób od czasu do czasu nie zatrzymać się w jednym z heurigerów (buschenschanków) w mijanych po drodze winnicach. Te małe knajpki otwarte są tylko w sezonie i tylko przy ładnej pogodzie, a o tym, czy działają, informuje Buschen, gałąź zawieszona nad drzwiami. Wedle edyktu cesarza Franciszka Józefa II winiarzom wolno sprzedawać w nich wino i produkty z własnych gospodarstw, ale nie wolno podawać niczego na ciepło. Najlepiej więc poprosić o Brettljause, deskę ze speckiem i liptauerem, nóżkami w galarecie, szynką czy serem. Opcja dla leniwych lub rodzin z dziećmi: kolejka Vienna Heurigen Express, która startuje z pętli tramwajowej linii D w Nussdorfie. Dzień wśród winnic można – i warto – zakończyć w zajeździe Pfarrwirt w Heiligenstadt, należącym do winiarskiej rodziny Mayerów. To najstarsza restauracja Wiednia, która pochodzi z XII wieku i serwuje tradycyjną wiedeńską kuchnię oraz rewelacyjne miejscowe wina. Tuż obok, w tzw. Beethovenhaus, gdzie słynny kompozytor zamieszkał w 1817 roku i gdzie pracował m.in. nad IX Symfonią, mieści się gospoda Mayer am Pfarrplatz tych samych właścicieli.

Unger & Klein. (Fot. Tomasz Prange-Barczyński)

Dzień 3: na tropie dobrego smaku

Tym razem śniadanie w parku? Czemu nie. Latem warto zapakować w koszyk bagietkę, kawałek sera i wędliny (w te warto zaopatrzyć się dzień wcześniej na targu Naschmarkt okupowanym w weekendy przez stołeczną bohemian bourgeois), zabrać koc i udać się do jednego z wiedeńskich parków. Na przykład do Burggartenu, ogrodu należącego niegdyś do rodziny cesarskiej i zaprojektowanego przez samego cesarza Franciszka II, który był zapalonym ogrodnikiem. Albo do Augartenu w Leopoldstadt, gdzie pośród barokowych ogrodów stoją mroczne, masywne Flaktürme, wieże-schrony z czasów II wojny światowej. Można też pójść klasycznie, na Prater (między Dunajem a Kanałem Dunajskim), który dla Wiednia jest tym samym, co Central Park dla Nowego Jorku. Wreszcie – do ulokowanego między wschodnim biegiem Ringu a skromną rzeką Wien eleganckiego Stadtparku z najczęściej fotografowanym pomnikiem w Wiedniu – pozłacanym Johannem Straussem młodszym. W tym właśnie parku znajduje się najwyżej oceniana wiedeńska restauracja, Steirereck. Warto zakończyć w niej jeden z wieczorów – o ile trzy miesiące wcześniej pamiętaliście o zrobieniu rezerwacji.

Winomaniakom polecamy wizytę w leżącej nieopodal najmniejszej winnicy Wiednia. Nazywa się Schwarzenbergplatz 2 – od ruchliwego adresu w samym sercu miasta – i należy, a jakże, do Weingut Mayer am Pfarrplatz. Rośnie w niej około 60 krzewów, z których jedna trzecia to grüner veltliner, a reszta – Bóg raczy wiedzieć. Zbiory odbywają się zawsze w październiku i biorą w nich udział najznamienitsi obywatele miasta z burmistrzem na czele. Winnica daje 50‒60 butelek, które przeznacza się na licytacje w celach charytatywnych w ramach akcji Licht ins Dunkel (światło w ciemności), wspierającej niepełnosprawne dzieci i ich rodziny.

Popołudnie przeznaczamy na włóczęgę po wiedeńskich wine barach. Ich charakter bywa tak różnorodny, jak samo miasto. Część z nich jest kameralna, na kilka stolików, część imponującyh rozmiarów, jak pełne wina piwnice Pałacu Coburg przy Coburgbastei 4 należy. Osobną instytucją jest Unger & Klein, znany od lat i lubiany przez wiedeńczyków wine bar na Gölsdorfstrasse 2 (Rudolf Platz). Nieduża filia mieści się niedaleko Hofburga, przy stacji metra Herrengasse.

Wiedeńscy winomani bywają teraz w O boufé Konstantina Filippou, który równolegle prowadzi dwugwiazdkową restaurację pod własnym szyldem. To cenione bistro przy Dominikanerbastei 17, z długą i rewelacyjnie ułożoną kartą win naturalnych, głównie z Austrii, Grecji, Francji i Włoch. Kolejny świetny adres dla miłośników winnego naturalizmu i ekologicznej kuchni to Weinbistro MAST przy Porzellangasse 53 w Alsergrund oraz przestronny lokal Heunisch & Erben przy Landstraßer Hauptstraße 17, na tyłach Stadtparku, będący jednocześnie wine barem, sklepem i restauracją. Kończąc pobyt w Wiedniu, w tym właśnie miejscu pozostaje nam przejść 400 metrów do dworca City Airport Train, skąd w ciągu kwadransa znajdziemy się na lotnisku.

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk