Kukbuk
Kukbuk

Bangkok - przewodnik kulinarny

Można zapełnić wirtualną mapę Bangkoku tysiącem pinezek poleceń kulinarnych uniesień, a na trasie do nich i tak zawsze pojawi się jakaś nowa pokusa. A to stragan z parującymi od curry garami, tajskimi kiełbaskami, a to stoisko ze świeżym kokosem, piękna kawiarnia czy zachęcająca nowoczesnym dizajnem restauracja.

Tekst: Anna Szczotka i Tomasz Czajkowski

Zdjęcia: Anna Szczotka i Tomasz Czajkowski

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 20 minut!

Dobrze dać się czasem ponieść tym łakomym impulsom i zostawić sobie przestrzeń na spontaniczną zmianę jedzeniowych planów.

Zwłaszcza że do wypatrzonego po drodze miejsca czasami niełatwo będzie wrócić. Puste zazwyczaj placyki w porze lunchu niespodziewanie ożywają stukotem łopatki o wok, rykiem blendera przerabiającego tony owoców na smoothie i szelestem foliówek, w które pakowane są dania na wynos. Po godzinie to wszystko potrafi zniknąć, nie zostaje po nich nawet gałązka zwiędłej kolendry. Uliczki nocą wypełnione tłumem i straganami z jedzeniem w ciągu dnia odsypiają, nie zdradzając się ze swoją imprezową naturą.  

Co może być zaskakujące po typowych doświadczeniach z polskimi centrami handlowymi, w Bangkoku warte uwagi opcje znaleźć można nawet tam. Od wyboru kuszących opcji w streetfoodowej strefie luksusowego Iconsiam może się zakręcić w głowie – i to bynajmniej nie od cen, które, choć wyższe niż na ulicy, nie drenują zbytnio portfela. Chyba że będziemy się zatrzymywać przy każdym pełnym pokus stoisku.

Dostępne dla klasy średniej restauracje i świetny dizajn każdego gastropunktu można znaleźć w eleganckiej Central Embassy przy stacji metra Ploen Chit w biznesowej dzielnicy ciągnącej się wzdłuż ulicy Sukhumvit i linii kolejki o tej samej nazwie. W Bangkoku „nie ma wstydu”, aby stołować się w centrach handlowych ani w żadnym innym miejscu, jeśli tylko dobrze karmi.

Więcej smacznych adresów znajdziecie na naszych Instagramach: Anna Szczotka / fajnydiningTomek Czajkowski / Magiczny Składnik

Okolice metra Ploenchit i Parku Lumphini 

Thongsmith Siamese Boat Noodles

Knajpka specjalizująca się w popularnych w Bangkoku boat noodles, czyli noodlach utaplanych w gęstym od smaku i doprawionym krwią bulionie, podawanych z wołowiną lub wieprzowiną, wrzuconych do miski w kilku różnych postaciach: pulpetów, ozora, ścięgna, rozpadających się pod pałeczkami długo gotowanych kąsków i cieniutkich plastrów. Podobne można zjeść na ulicy, ale raczej nie z tak dobrej jakości i idealnie przygotowanym mięsem. Do wyboru też ciekawostka: opcja z australijskim wagyu. Wspaniałe są także desery: chrupiące wzorcowo pod filmy ASMR banany smażone w cieście i kokosowe lody. Thongsmith znajduje się w kilku centrach handlowych, między innymi w Central Embassy. 

Open House w Central Embassy

Ogromna księgarnia, otwarta przestrzeń, w której pomiędzy regałami i obstawionymi książkami ściankami znalazło się miejsce na kilkanaście kulinarnych konceptów w różnych przedziałach cenowych, a także cowork ze wspaniałym widokiem na miasto. Miejsce dla fanów nie tylko dobrego jedzenia i książek, ale przede wszystkim nowoczesnego i użytkowego dizajnu.  

เพลินจิต na ploenchit boat noodles

Kolejny lokal specjalizujący się w boat noodles, ale także talerzykach wypełnionych niewielkimi, idealnymi do dzielenia się daniami wchodzącymi w kanon tajskiej klasyki, jak som tam w kilku różnych wersjach, nam tok, tatar, laab z łososiem czy chrupiąca skórka wieprzowa.

Aree Seafood Sukhumvit Soi 1 

Zadaszona hala, w której można się stołować przez całą noc. Szczególnie powinni się nią zainteresować fani ryb i owoców morza, o czym świadczy obszerna wystawka tych dobroci przy wejściu do restauracji. Znajdą się tu zarówno opcje budżetowe, jak krewetki, żaby, smażony ryż z owocami morza, karmazyn, jak i te nieco droższe w postaci krabów czy całych ryb.  

Kad Kokoa at Velaa

W pobliżu parku Lumphini, w eleganckim ciągu restauracji i kawiarni Velaa Sindhorn Village, ulokowała się rzemieślnicza czekoladziarnia oferująca czekoladę, czekoladowe wyroby, napoje i desery, do których produkcji używa się wyłącznie zbiorów z tajskich kakaowców uprawianych w czterech regionach: Chang Mai, Chantaburi, Prachuap Khiri Khan i Chumpon. Koniecznie trzeba tu spróbować lodów, zwłaszcza o smaku deserowej czekolady z tajską herbatą, a zamówioną porcją najlepiej cieszyć się w uroczym parku kryjącym się na tyłach kompleksu.

Talat Noi

Jedna z najstarszych dzielnic Bangkoku i wielkie pozytywne zaskoczenie. Chociaż na mapie prezentuje się niepozornie, jako przedłużenie słynnego China Town, ze względu na unikalny tajsko-chiński charakter, zdecydowanie zasługuje na własny czas antenowy. Mimo że okolica robi się coraz popularniejsza i ulega intensywnej gentryfikacji, o czym świadczą między innymi coraz to nowsze kawiarnie specialty z bezbłędnym, minimalistycznym dizajnem, a także restauracje z nowoczesną kuchnią tajską, jak cieszące się wyróżnieniem Bib Gourmand Samlor i Charmgang, wciąż sporo tu istniejących od kilkudziesięciu lat rodzinnych knajpek, wózków ze street foodem, sklepików z chińskimi bułeczkami czy medykamentami i starych kawiarni w chińskim stylu.

Uliczki z muralami i wraki samochodów dodają postapokaliptycznego sznytu.

Krajobraz zaskakująco dopełniają hałdy mechanicznego szmelcu, wylewające się na ulice z istniejących tu od dawna poczerniałych od smaru sklepów z częściami samochodowymi. W połączeniu z porzuconymi w ozdobionych muralami uliczkach wrakami samochodów i skuterów dodają całości nieco postapokaliptycznego sznytu.

To nietypowe dziedzictwo nie jest jednak powodem do wstydu – wejścia do dzielnicy od strony China Town dumnie strzeże złożony z części z odzysku transformer. Z mechanicznych dekoracji skorzystała też lokalna gastronomia. Na przykład kryjąca się na piętrze wielkiego składziku z porzuconymi częściami kawiarnia Mother Roaster czy schowana w ciemnej uliczce, poprzedzonej szeroką parcelą usianą mechanicznymi odpadami, restauracja NAAM 1608.

Duck Noodle House

Prowadzona od ponad 40 lat rodzinna restauracyjka, w której królują pieczone kaczki i gęsi, podawane w posiekanych tasakiem grubych plastrach wrzuconych do esencjonalnego bulionu z noodlami albo na kopkę ryżu. Bardzo tanio i bardzo smacznie. A także w typowych dla tego typu street foodu porcjach, co oznacza, że przy dużym apetycie i dwóch głodnych osobach warto zamówić dodatkowe danie do podziału. Albo skoczyć po dokładkę do następnego lokalu.

Khao Moo Daeng Si Morakot

Niesamowicie popularna wśród miejscowych knajpka, która może się poszczycić ponad 50-letnią karierą. Specjalizuje się w czerwonej i w chrupiącej wieprzowinie w słodkim sosie, daniu o tajsko-chińskim rodowodzie. Warto zamówić talerzyk „dwa w jednym”, który umożliwia spróbowanie obu tych opcji. Danie klasycznie można doprawić przy stoliku i warto na pewno skropić je pikantno-kwaśnym sosem z zielonym chili, a także okrasić czosnkiem czekającym na stoliku. Po jedzenie na miejscu i na wynos ustawiają się kolejki, bardzo sprawnie rozładowywane przez załogę.

Feng Huang

Przyjemny przybytek kawiarniano-śniadaniowy, urządzony ze smakiem w chińskim stylu. Idealne miejsce na dni, kiedy żołądek potrzebuje nieco odpoczynku od szalonego odkrywania nowych smaków – serwuje się tu między innymi pyszne congee, chociaż nieco nietypowe ze względu na nierozgotowaną strukturę ryżu. Dodatkową atrakcją jest możliwość pstryknięcia sobie zdjęcia w stroju chińskiego mieszczucha z XIX wieku. 

Mother Roaster

Kawiarnia specialty z pięcioma lokalizacjami w Bangkoku, w tym we wspomnianej Talat Noi. Można tu spróbować kaw z dripa czy espresso na bazie tajskich ziaren, a także różnych autorskich połączeń na zimno z takimi dodatkami jak yuzu, kumkwat czy popularny w tajskich kawiarniach miód z limonką.

Mana Craft

Kawiarnia połączona ze sklepem z rękodziełem. Na szczególną uwagę zasługuje mrożona kawa z wodą kokosową i plastrami świeżutkiego, młodego kokosa. Wypieka się tu również własny chleb na zakwasie, który jest podstawą serwowanych na miejscu śniadań w europejskim stylu. W słodkiej witrynce można wypatrzyć sernik baskijski i inne kuszące opcje.

NAAM 1608

Dla tych, którzy pragną uniknąć większych kulinarnych wyzwań albo chcą przyprowadzić kogoś, kto nie ma zbyt wielu doświadczeń z kuchnią tajską, NAAM 1608 będzie bezpieczną opcją. Karta dań zdaje się nie kończyć, ale dzięki temu można wpaść tu sporą grupą i mieć pewność, że uda się skroić ucztę spełniającą oczekiwania każdego jej uczestnika. Niewątpliwym plusem jest bardzo ładne wnętrze i widok na rzekę.  

Nocny Market w China Town

Niezbyt wymagający spacer oddziela Talat Noi od Yaowarat, głównej ulicy China Town. Od czwartku do niedzieli odbywa się tu ogromnie popularny wśród lokalsów i turystów nocny market. Najlepiej rozejrzeć się, do których stoisk najtłumniej ustawiają się Tajowie, a do takich bez wątpienia należy grill z owocami morza, zalewanymi po ściągnięciu z ognia sosem chili wyciśniętym chyba z samego dna piekła. Po takich atrakcjach ukojenie przyniosą obrane młode kokosy – najpierw należy wypić wodę ze środka, a później zjeść absolutnie pyszny świeżutki miąższ. 

Sprawdzą się też podawane w wydrążonej skorupie lody kokosowe, podawane z kawałkiem wspomnianego już miąższu, a także wszelkie owocowe smoothie i świeżo wyciśnięte soki czy tajskie herbaty. W to miejsce powinny się udać również te osoby, które mają ochotę spróbować świeżego duriana lub jackfruita. Oczywiście opcji jest tu znacznie, znacznie więcej.

Khaosan i Stare Miasto 

Ulubione miejsce każdego kochającego imprezy turysty. To właśnie tutaj mieści się słynna bezsenna ulica Khaosan z jej licznymi barowymi atrakcjami. Kto ceni spokój, niech lepiej poszuka innej lokalizacji, co oczywiście nie oznacza, że nie warto się tu zapuścić, zwłaszcza że blisko stąd do największych turystycznych atrakcji miasta, jak Pałac Królewski, Świątynia Świtu czy Muzeum Narodowe. 

Tom Yum Goong Banglamhu

Położona rzut kamieniem od Khaosan uliczna knajpka, schowana pod rozpiętym wzdłuż ulicy namiotem, co daje nieco wytchnienia w gorące i słoneczne dni. Tutejszą specjalnością jest idealnie zbalansowany kwaśno-pikantny tom yum w kilku różnych wersjach. Ale na tym wybór się nie kończy: w menu można znaleźć całą armię innych świetnie przyrządzonych i solidnie doprawionych tajskich klasyków, dań z woka i owoców morza. 

K. Panich Sticky Rice

Słynny, wyróżniony rekomendacją Michelin sklepik specjalizujący się w mango sticky rice. Dojrzałe, lepkie od słodyczy mango w połączeniu z kleistym ryżem i sosem ze zredukowanego mleczka kokosowego, czyli najlepszy tajski deser – i kropka. Czy warto wybrać się tu specjalnie, skoro w wielu miejscach się go serwuje? Pewnie! Na porządne mango sticky rice zawsze warto nadłożyć trochę drogi. 

Street food - czego wypatrywać na ulicy?

Street food lubi występować parami – często wystarczy skręcić ze stacji metra w odpowiednią uliczkę, aby zostać otoczonym wodzącymi na pokuszenie zapachami z tuzina mniej lub bardziej tymczasowych stoisk. Dobrym przykładem jest znacznie oddalona od turystycznego centrum stacja On Nuit. W jej pobliżu, pod przewodnictwem mieszkającego od kilku miesięcy w Bangkoku kolegi, udało się spróbować fantastycznych reprezentantów tajskiej kuchni ulicznej.

Wystarczy pozbierać towar po stoiskach i urządzić sobie wielką, supertanią i cieszącą różnorodnością ucztę na ławce.

Grillowane kiełbaski z fermentowanym ryżem i przyprawami, gary wypełnione kilkunastoma rodzajami curry, pocięte na plastry i podawane z ryżem niesamowicie miękkie golonki, grillowane owoce morza i inne specjały. Wystarczy pozbierać towar po stoiskach i urządzić sobie wielką, supertanią i cieszącą różnorodnością ucztę na ławce. Poza listą miejsc odwiedzonych można by tu wstawić drugą, jeszcze dłuższą – tych, do których dotrzeć mimo wielkich planów się nie udało. Trudno, będzie się w co wgryźć następnym razem!  

Skok na głęboki wok

Tomasz Czajkowski / Magiczny Składnik: To była moja pierwsza wizyta w Bangkoku i w Tajlandii w ogóle. Leciałem tam z otwartą głową, ale bez żadnych niepotrzebnych oczekiwań i planów. No, może z odrobiną stereotypów, które chciałem skonfrontować z twardą, lokalną rzeczywistością. Napisałem, że nie było planu, ale dla świętego spokoju wypytaliśmy wszystkich biegłych w tej części świata znajomych o polecane miejsca. Tak powstała mapa bogato upstrzona pinezkami z potencjalnymi pysznościami. Nauczony doświadczeniem z Wietnamu, wiedziałem, że w tej części świata, jeśli udajesz się do upatrzonej knajpeczki, to spodziewaj się, że po drodze inny lokal przyciągnie twoją uwagę i ostatecznie zjesz właśnie tam.

Dokładnie tak to pamiętam. Codziennie wybywaliśmy na ulice Bangkoku uzbrojeni w głód, chusteczki odświeżające (temperatura powyżej 35 stopni) i rozsądną sumę lokalnej gotówki. Pokusy rozpoczynały się już przy wyjściu z hotelu, gdzie uśmiechały się do nas smażone na pojedynczym palniku małe banany. Za rogiem – kolejka do mrożonej herbaty, a obok pani stoi z obranym z łupiny kokosem, w który wystarczy wbić słomkę. Bogactwo gastronomicznych przedsięwzięć, biznesów, biznesików i po prostu ludzi z czymś na stoliku przyprawia o zawrót głowy.

Mieszkańcy Bangkoku traktują ulice swojego miasta, podwóreczka i zakamarki jako jedną wielką socjalną kuchnię.

Można powiedzieć, że mieszkańcy Bangkoku traktują ulice swojego miasta, podwóreczka i zakamarki jako jedną wielką socjalną kuchnię. Ja, jako chwilowo odwiedzający Bangkok, upajałem się tym wyborem i różnorodnością. Każdy dzień wypełniony był kilkunastoma decyzjami zakupowymi, które zwykle kończyły się udaną transakcją. Odniosłem wrażenie, że jako przybysz co chwilę dokonuję takich mikrotransakcji, jak w grze „free to play”. Na koniec dnia okazywało się jednak, że kwoty, na jakie się sumowały te rozdrobnione wydatki, wcale nie plasowały Tajlandii w kategorii taniej wycieczki. 

Bangkok jest ogromny! Mam wrażenie, że odkryliśmy niewiele mapy, pozostając przy frazeologii zaczerpniętej ze świata gier. Na pewno wrócę do Bangkoku w ciągu kilku lat, cudownie będzie ponownie poskwierczeć w słońcu tego dynamicznie rozwijającego się miasta, wrócić na „skok na głęboki wok”. 

Sprawdź też:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk